„(...)Ja państwu przygotowałem na dzisiaj takie coś do pomyślenia(...)”
23 Konfrontacje Teatralne, dzień pierwszy 3 października 2018 r.
Sceniczna
uczta z filozoficzno- życiowym „drugim tłem i trzecim kontekstem”
czyli „Wujaszek Wania” Antoniego Czechowa odczytany przez Iwana
Wyrypajewa „co do nuty i fermaty”.
Zinscenizowany
w realiach epoki, uwspółcześniony w sensach i kontekstach na
scenie Teatru
Polskiego im. A. Szyfmana w Warszawie.
Od
zawsze jestem przede wszystkim Widzem:
dociekliwym i dokładnym. Empatycznie i nadwrażliwe wyczulonym na:
tempo, rytm, dźwięk, słowo, kolor, uczucia. Doceniającym
wszystkie dary ludzkie i życiowe, które mi się „zdarzają i
przytrafiają”. Krytykiem od jakiegoś tam czasu, z racji chichotu
Losu i przypadku; mimo, iż zasadniczo w takowe nie wierzę.
Czasem jednak tak się dzieje, iż Widz z Krytykiem pospołu zarzucają sieci. Rezultaty tych
„kulturalnych polowań na moją wrażliwość” mają
kilka aktów, są tak doskonałe, że aż nierzeczywiste, idealne
wyrównanie entropii (ponoć w Naturze nie do spotkania!). Po prostu
rzadsze od różowych opali tasmańskich, najcenniejsze chwile
spędzone na widowni określane mianem „przedstawień -toposów”.
Właśnie tak było tym razem. Przypadkiem znaleziony w sieci list otwarty prof. Jagody Opalińskiej do prof. Wieniamina Filsztyńskiego*, poszukiwanie śladów tamtego spektaklu w przepaścistych zbiorach NINATEKI. Rozmowy z przyjaciółmi aktorami zafascynowanymi dramatami Czechowa sprowadziły „dobrą zazdrość”: oni już widzieli „Wujaszka Wanię” w reżyserii Iwana Wyrypajewa*, mnie narobili artystyczno-mentalnego apetytu, choć byłam szczęśliwa, że przeżyli tak wspaniały spektakl!).
Marz
Człowieku, tęsknij, chciej czegoś – Absolut Błękitny wielce
uwielbia, jak go rozbawiać, dawać okazję do splątania wrzeciona ludzkich losów! Wystarczył miesiąc, by marzenia stały się rzeczywistością, za sprawą kuratorów i zespołu Konfrontacji Teatralnych rzecz jasna.
Czekałam na Czechowa w inscenizacji Wyrypajewa jak na artystyczną ucztę . Jeden z niewielu razów w moim życiu podeszłam do teatru intuicyjnie: nie czytałam grubych tomów, zaufałam reżyserowi i aktorom. Na
moje koślawe szczęście „Wujaszek
Wania”
we wszelkich posiadających go bibliotekach miejskich był zbyt
oblężony, w ulubionym antykwariacie też klapa; gdzieś tam w sobie
powtarzałam, że
to przecież warszawski „Polski”,
musi być pięknie… Rzeczywistość przeszłą wszelkie moje
oczekiwania!
Zacznę
przewrotnie od pewnego cytatu (Iwan
Wyrypajew
razem ze swoimi aktorami w trakcie spotkania z lubelską
publicznością w CSK wieczorem 3 października mądrze i wnikliwie
te słowa rozwinęli)
„(…)
Uważam, że dramat powinien być wystawiany dokładnie tak, jak
został napisany, ponieważ treść i forma są nierozłączne. Tu
nawet nie chodzi o jakieś dogmaty czy skrajny konserwatyzm -
sięgając do przykładu "Wujaszka Wani", ten tekst po
prostu nie wybrzmiałby w pełnej krasie, gdyby został
uwspółcześniony - czy to kostiumami, czy scenografią. Poza tym
nie bez powodu autor zamieszcza w tekście didaskalia.(...)”*
Sam będąc dramaturgiem traktuje tekst jak partyturę, precyzyjnie przestrzegając rytmu, tonu, kadencji. Jego aktorzy mają jasno określony cel: przekazać widzom jak najwierniej i najdokładniej sens oraz przesłanie autora zapisane w słowach sztuki. Spektakl to precyzyjna układanka z miliarda kawalątków, wszystko musi pasować, idealnie ze sobą współgrać. Tak się stało 9 grudnia 2017 r. na scenie Teatru Polskiego im. Szyfmana w Warszawie, to samo (śmiem twierdzić, że nawet jeszcze intensywniej gwoli „rozegrania się”) przeżyli widzowie Konfrontacji wieczorem 3 października 2018r. Siedząc na widowni Sali Operowej CSK
Zacznijmy
od tych, którzy byli głównym składnikiem tego cymesu czyli
postaci.
U Antona Pawłowicza jest ich niewiele, ale jakie barwne, niezwykłe,
dynamiczne. Drewniany dwór Wojnickich, szumnie
i hałaśliwie usadowiony pomiędzy lasem a jeziorem, ma cztery
ludzkie filary swojej egzystencji, bez których dawno by pewnie już
się rozsypał lub stał się idącym w zapomnienie drewnianym śladem
ludzkich uczuć, emocji i historii!
Wiekowa Marina Timofiejewna, wiecznie zapracowane i stale krzątające się źródło życiowej mądrości, spokoju i bezpieczeństwa. O wszystkich się troszczy, wszystkiego dogląda, widzi zbyt ostro, słyszy zbyt dokładnie. To, czego doświadcza, jest świadoma i co wie, ani na jotę jej nie cieszy. Podskórnie wyczuwa, że nikt tu nie jest u siebie i nie czuje się szczęśliwy, wszyscy gdzieś uciekają, za czymś lub kimś gonią, dusze im pogoń za mirażami niszczy. Wychowała dzieci pracodawców (Iwana i Wierę), wykołysała i nauczyła gospodarstwa wszelkiego córeczkę Wiery (Sonię Aleksandrowną); teraz jej serce nieomal z bólu pęka na „nowe porządki”!
Wiekowa Marina Timofiejewna, wiecznie zapracowane i stale krzątające się źródło życiowej mądrości, spokoju i bezpieczeństwa. O wszystkich się troszczy, wszystkiego dogląda, widzi zbyt ostro, słyszy zbyt dokładnie. To, czego doświadcza, jest świadoma i co wie, ani na jotę jej nie cieszy. Podskórnie wyczuwa, że nikt tu nie jest u siebie i nie czuje się szczęśliwy, wszyscy gdzieś uciekają, za czymś lub kimś gonią, dusze im pogoń za mirażami niszczy. Wychowała dzieci pracodawców (Iwana i Wierę), wykołysała i nauczyła gospodarstwa wszelkiego córeczkę Wiery (Sonię Aleksandrowną); teraz jej serce nieomal z bólu pęka na „nowe porządki”!
Iwan Piotrowicz Wojnicki, ucieleśnienie pozytywistycznego realisty szczerego do bólu. Nie umie się lenić, nie potrafi kłamać, nie znosi lukrowanych salonowych naskórkowych dyskusji. Nie wszystkim się to podoba, prawda Wojnickich i nie tylko w oczy kole i rani jak diabli! Znoju się nie boi, majątkowi poświęcił każdą chwilę swojego 47 letniego życia; teraz czuje się staro, wypalony, zdradzony, zawiedziony. Gna na oślep jak koń zaprzęgowy w kieracie z klapkami na oczach: świątek, piątek, upał, mróz, śnieżyca! Chyba tylko Nianię szanuje, już tylko pamięć o zmarłej siostrze mu światełkiem, z pewnością tylko dla siostrzenicy żyje, choć coraz trudniej mu to przychodzi…
Sonia
Aleksandrowna, mimo całego swojego praktycyzmu,
jest ucieleśnioną ironią Losu. Ignorowana przez ojca, ledwie
zauważana przez babkę, zapracowana od rana po kraniec nocy, na
domiar złego nieszczęśliwie zakochana i świadoma braku
wzajemności. Trzyma się tego swojego życia „kłami, pazurami”,
cieszy drobiazgami, wciąż dba i martwi się o każdego z osobna i
wszystkich razem, zaraża optymizmem, rozpromienia empatią.
Niepojęte skąd w niej aż tyle tak silnej „elan vital”…?
„(…) “SONIA: What can we do? We must live our lives. (...)Yes, we shall live, Uncle Vanya. We shall live through the long procession of days before us, and through the long evenings; we shall patiently bear the trials that fate imposes on us; we shall work for others without rest, both now and when we are old; and when our last hour comes we shall meet it humbly, and there, beyond the grave, we shall say that we have suffered and wept, that our life was bitter, and God will have pity on us. Ah, then dear, dear Uncle, we shall see that bright and beautiful life; we shall rejoice and look back upon our sorrow here; a tender smile—and—we shall rest. I have faith, Uncle, fervent, passionate faith.(...)”*
Moi wspaniali przyjaciele, nota bene oboje aktorzy zakochani w
Czechowowskiej prozie, zwykli byli mawiać, iż każdy ma takiego
Czechowa, jakiego dojrzy spośród jego słów, fraz i emocji. To
właśnie jest mój: przyjaźń i więź, siła
życia, pasja we wszystkim co robimy i choć garsteczka
wiary(szczerej, mocnej i prawdziwej!) uratują od
każdego kataklizmu, wydobędą z najgłębszego piekła. Będą
światełkiem: może i chybotliwym, ale prawdziwym, ku któremu
winniśmy iść; po coś w końcu Tu i Teraz jesteśmy, nasze Bycie i
Istnienie ma zdaje się jakiś cel?!
Faktem jest, iż w domu Wojnickich ludzkie serca, dusze, słowa
i czyny kipią: zgorzkniałością, rozczarowaniem, wypaleniem,
pustotą maskowaną urodą, hipokryzją, nieuleczalną głupotą i
małostkowością, histerią, egocentryzmem zahaczającym prawie że
o mephobizm (wspomniałam o życiowym wygodnictwie, cynizmie,
przeroście ego?)
Toż gdyby jakikolwiek psychiatra „wziął na warsztat”
Aleksandra Władymirowicza Serebriakowa i jego idealno- piękno
– laleczną drugą małżonkę Helenę Andiejewną – ani chybi
zostałby autorem najważniejszej książki w dziejach psychoanalizy!
Jak
niedawno rzekła jedna z moich Aktorskich Mistrzyń, Czechow jest o
życiu, ludzkich emocjach, uczuciach, namiętnościach; dlatego
właśnie aktorzy i reżyserzy tak bardzo kochają się z nim
mierzyć.
Iwan Wyrypajew, połączywszy talenty aktorskie z
kilku źródeł, stworzył spektakl ważny, ważki, ponadczasowy.
„Wujaszek Wania”w jego ujęciu jest miriady razy bardziej
aktualny Anno Domini październik 2018 niż 120 lat temu, w chwili
swojej prapremiery. Odczytany „jota w jotę” odsłonił swoje
tajemnice, zaprosił widzów do rozmowy, zadał tematy do
auto-refleksji. Tak to przyszliśmy do teatru po odpowiedzi,
wychodzimy zaś z mnóstwem pytań, na które tylko my sami jesteśmy
w stanie odpowiedzieć; póki jeszcze nie jest za późno….
"(...)Chciałbym stworzyć piękny, nowoczesny spektakl
kostiumowy, w którym dochodzi do spotkania widza z oryginalnym
dziełem autora, co w dzisiejszej rzeczywistości teatralnej jest
rzadkością. Spektakl barwny i wyrazisty, na którym widzowie będą
mogli zachwycić się i poobcować z klasycznym tekstem, prawdziwym
dziełem sztuki(...)"*
Gratką
dla widza jest inscenizacja, ważka, ważna, mądra – ale i
zjawiskowo piękna przy tym; tak dokładnie jest w tym wypadku.
Urokliwa
i sielska, choć ułudnie zdradliwa scenografia projektu Anny
Met.
Świetlne czaro – złudo – ułudy Sergeia
Vasileva
(kto raz widział i doznał Efektu
Tyndalla,
zmian
pór doby i roku w tym spektaklu, już tego nie zapomni!). Muzyka,
którą skomponowali
Jacek Jędrasik i Marek Kępa: dźwięki,
które są, choć chwilami „robią za echo lub pogłos”, by za
moment genialnie podbić nudę i wzmocnić awanturę wiszącą nad
sceną. Last but not least: kochani moi, o kostiumach zaprojektowanych przez Katarzynę Lewińską się nie pisze, bo byłoby to w stosunku do owych zbyt banalne. Oczy się nimi napawa, czasem atawistycznie zazdrości się aktorkom tak pięknych sukien, pelis, kapeluszy – och, epoko miniona...!
WUJASZEK
WANIA Antona Czechowa,
przekład Jarosław Iwaszkiewicz, reżyseria Iwan Wyrypajew,
scenografia Anna Met, reżyser światła Sergei Vasilev, kostiumy
Katarzyna Lewińska, muzyka Jacek Jędrasik Marek Kępa, Asystenci
reżysera Katarzyna Zbrojewicz Michał Rogalski, sufler Małgorzata
Ziemak; obsada: Teresa Budzisz – Krzyżanowska (Maria Wasiliewna
Wojnicka), Anna Nehrebecka ( Marina Timofiejewna), Karolina Gruszka
(Helena Adriejewna), Marta Kurzak (Sonia Aleksandrowna), Andrzej
Seweryn ( Aleksander Władymirowicz Serebriakow), Szymon Kuśmider
(Iljia Iljicz Telegin), Marcin Jędrzejewski (Parobek), Maciej Stuhr
(Michał Lwowicz Astrow), Dariusz Chojnacki (Iwan piotrowicz
Wojnicki); Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana, premiera 9 grudnia
2017; Sala Operowa CSK, prezentacja 3 października 2018 – spektakl
zaprezentowany w nurcie głównym 23 Konfrontacji Teatralnych
Zdjęcia użyte w tekście są autorstwa pani Katarzyny Chmura - Cegiełkowskiej.
Udostępnione dzięki uprzejmości Biura Prasowego 23 Konfrontaji Teatralnych oraz Teatru Polskiego im Arnolda Szyfmana w Warszawie
takoż i ta opowieść, niech mi autor wybaczy: http://www.aict.art.pl/2009/01/26/wujaszek-wania-w-teatrze-polskim-szczie-czyli-usuda/
*https://teatrpolski.waw.pl/pl/spektakle/spektakle_w_repertuarze/id_act=690,
http://encyklopediateatru.pl/przedstawienie/69707/wujaszek-wania
*http://encyklopediateatru.pl/artykuly/251911/iwan-wyrypajew-czechow-jest-jak-mozart
*https://www.goodreads.com/work/quotes/622687
*http://encyklopediateatru.pl/artykuly/251917/warszawa-czechow-wg-wyrypajewa-w-polskim
*https://www.goodreads.com/work/quotes/622687
*http://encyklopediateatru.pl/artykuly/251917/warszawa-czechow-wg-wyrypajewa-w-polskim