Wolność jazzu, siła dynamiki, skala mezzosopranu. Słowa, które ofiarowują refleksję, piękno, szczery śmiech. Które są potrzebne.
Dzień Pierwszy (aktorek śpiewających): „Niestety, to nie ty” recital Ewy Konstancji Bułhak oczami, uszami, wrażeniami i emocjami prze-szczęśliwej lubelskiej krytyczki.
Pierwsze skojarzenie na dźwięk Jej nazwiska? Artystka totalna, demonicznie dynamiczna, całkowicie oddana tworzonej przez siebie postaci. O Ewie Konstancji Bułhak mawiam i piszę per Artystka, bowiem ona jest już sceniczno – studyjnym Bytem Endemicznym. Aktorka, wokalistka, reżyser, dubbingerka; kocha z wzajemnością oba teatry specyficzne – Polskiego Radia i Telewizji. Dawnymi czasy o takich artystach jak ona mawiano Sceniczne Zwierzę – i do dzisiaj jest to jeden z największych komplementów, jaki można wystosować pod adresem kogokolwiek, kto służy Melpomenie i Tespisowi! Skupiona na grze, roli, postaci, jednocześnie perfekcyjna i ascetyczna, niesamowicie plastyczna i wyrazista, niezależnie od sytuacji sceniczno – filmowej.
W
marcu 2009, przy okazji radiowego wywiadu udzielonego Pawłowi Sztompke* ,
spytana została o swoje gusta muzyczne (faktycznie, wachlarz miłości
dźwiękowych Ewy Konstancji Bułhak równy jest prawie skali jej
szerokiego mocnego mezzosopranu!). Przepytana na okoliczność
miłości do jazzu i swingu, przyznała, iż kocha słuchać, ale nie
czuła by się zbyt silnie, by „zmierzyć się szerzej z tematem i
bogactwem”. Na szczęście minęło od tamtej chwili siedem lat -
„Siodło
Pegaza”*,
„Duch Pikadora”*,
„Smuteczek czyli ostatni naiwni”*
czy
chociażby
„ I love You”*
pokazały, jak bardzo się myliła...! Ależ, ależ – zapomniałabym
o pierwszym jej recitalu (który nota bene zawdzięcza nieomylnej
intuicji swojej mentorki i uwielbianej pedagog- Annie
Seniuk),
czyli o „Ulepiły
mnie zdolne anioły”. Oraz
o najnowszym muzycznym dziecięciu, które wespół ze swoimi
niesamowitymi muzykami przywiozła do Lubelskiego
Salonu Artystycznego na
trzecią edycję „Dźwięków
Słów” - „Niestety to nie ty”.
23
czerwca 2016 r. zapamiętam jako najbardziej niecodzienny, żywiołowy
i szalony wieczór kiedykolwiek spędzony na teatralnej widowni –
och tak, bezsprzecznie, całkowicie i z całą pewnością!
Bezsprzecznym bohaterem wieczoru był Dawid Lubowicz. Upał, duchota,
immobiliser na nodze, ból przy przemieszczaniu się nie były dla
niego żadną przeszkodą. Tak cudownych, szalonych, iście
cygańskich pasaży jazzowych dawno nie słyszałam; niechże mi
waćpan Dawid odpowie: a Stephane Grappelli i Zbigniew Seifert dłoni
na Waści nie trzymali bądź smykiem nie kierowali...? Bowiem nad
sceną Centrum Kultury to jakieś takie duchy się unosić musiały,
nie ma przebacz...! Drugi z braci Lubowiczów – Jakub- ani trochę
nie ustępował pola, o nie! Klawiatura fortepianu pod jego palcami
szalała i pędziła do rytmu skrzypcowych arpeggio i szalonych
kaskad kontrabasu Marcina Murawskiego, by chwilę potem szlochać i
tęsknić cichutko jak smutna Giuletta w oknie, nudzić się jak
samotna pasażerka pociągu w jedną stronę, cierpieć jak wieczna
druhna ( która „dosyć ma już
tych wszystkich w szafie szmat – bo każda z nich to ślub, który
ktoś inny brał...”) Do
tego wszystkiego jeszcze ten jazzowo- swingowo- rockabilly zakręcony
rytm perkusji Fryderyka Młynarskiego; ależ tam się fluidy jazzowe
unosiły, imaginujcie sobie Ludzieńkowie Kochani!
Było
o Formie, będzie o Treści – ta w wypadku Ewy Konstancji Bułhak
jest zawsze ważna i ważka. Bowiem wszystkie te teksty, rytmy,
postaci stworzone przez Tego Drugiego pod dyktando dźwięków
Kompozytora – to nic innego jak portret kobiecy. Szczery,
wiarygodny, prawdziwy, malowany pełną paletą barw, skrajnych
emocji, wybuchowych namiętności, ekspresji skąpanej „po
kokardę!” we łzach i bólu. Każda z nas kiedyś na kogoś
czekała, by się nie doczekać; pomyliła się i owoce tej pomyłki
piła zaprawione solą i goryczą łez. Znam wiele takich, które
kogoś ze swojego życia wyrzucały, chcąc odzyskać własne światło
i mając dość codziennej modlitwy męsko – rodzinnej „Bądź
taka, nie bądź taka...”
(akurat Kory
to tu nie było; choć na „Boskie
Buenos”
zbudowane na dźwiękach strun Bohaterki
Wieczoru
– moje absolutne Tak!)
Niech
mi nikt nie mówi,że nie ma kobiety, która nie ma rzeczy, samych
z siebie natychmiastowo przywołujących historie z nimi związane,
czasem bardzo bolesnych. Nie umiemy ich wyrzucić, boimy się tego,
bowiem to jest część naszego wnętrza – zasię „uciec od
siebie jest nie sposób...”.
Niezwykłość
tych songów polega na tym, iż Ewa Bułhak ich nie śpiewa; ona je
opowiada, maluje słowami, tworzy ekspresją i emocjami. Pozostając
sobą, staje się każdą z nas: tych tam w ciemności, siedzących
na widowni, podróżujących z nią na magiczną wyspę Luzon,
smakujących słodkiej kubańskiej pomarańczy, czekającej wciąż
na Romea ( bynajmniej nie tego z rodu Godotów...!). Za ten dar
mimikry duchowej plus za głos, który mnie rozsmarowuje po widowni
jak pesto na gorącej grzance Ewę Konstancję uwielbiać należy...!
NIESTETY TO NIE TY” ; obsada: Ewa Konstancja Bułhak śpiew, Jakub Lubowicz fortepian (kierownictwo muzyczne), Dawid Lubowicz skrzypce, Marcin Murawski kontrabas, Fryderyk Młynarski perkusja; Lubelski Salon Artystyczny, Centrum Kultury , prapremiera 23 czerwca 2016 r.
Zdjęcia wykorzystane w poście są autorstwa Macieja Rukasza,
użyczone zostały dzięki uprzejmości Lubelskiego Salonu Artystycznego
*https://www.youtube.com/watch?v=L80_CEqlYxs
*http://www.aict.art.pl/atlas-teatrow-stolicy/193-narodowy/2771-siodo-pegaza,
http://www.e-teatr.pl/pl/realizacje/48888,szczegoly.html
*http://www.e-teatr.pl/pl/realizacje/59620,szczegoly.html
*http://www.e-teatr.pl/pl/realizacje/48044,szczegoly.html
*http://www.e-teatr.pl/pl/realizacje/47648,szczegoly.html