Stracona szansa czyli pięknie wyedytowana biograficzna wydmuszka
Miała
być (w zamyśle) biografia Jerzego Jarockiego: reżysera tyleż
wielkiego, wyjątkowego, co kontrowersyjnego. Przez autorstwo brata
spodziewano się tekstu dokładniejszego, bardziej wiarygodnego,
wnikliwszego... Na ile wartościową dla widza i miłośnika teatru
jest „Kogo szukał, czego chciał. Rzecz o Jerzym Jarockim.”
Roberta Jarockiego?
Najpierw
będzie o plusach tego tomu, bowiem dzięki jednemu z nich trafił w
moje ręce. Naprawdę piękna, wysmakowana i dopracowana szata
edytorska, która kusi już od pierwszego spojrzenia na okładkę.
Lubię książki dopracowane w każdym calu, stanowiące małe dzieła
sztuki; lektura winna być także swoistym kontaktem ze sztuką,
dzisiaj już coraz rzadszym. Turkus wabi oko, czerń i grafitowa
szarość stanowią świetne tło dla portretu zamyślonego Jerzego
Jarockiego. Strój, mowa ciała i skupiony wzrok sugerują
„przebywanie w Galaktyce Melpomeny i Tespisa”; uwaga,
powoli i w bólach rodzi się tu materia sceniczna!
Dzięki tej okładce właśnie w grudniowe niedzielne południe
przestałam słuchać swojego rozmówcy, skupiając cała uwagę na
tym cudeńku. Uff, mieć na własność: cóż, głód mola
książkowego jest nieopanowany i trudny do obłaskawienia! Życzeniu
memu więc stało się zadość i zaczęła się podróż przez
kartki. Jasny przejrzysty układ strony, większa czytelna czcionka
(niejeden maniak książkowy i teatralny to doceni!). Obfitość
zdjęć wszelakich, na całe szczęście dokładnie opisanych; chwali
się to redaktorkom Icie Turowicz, Małgorzacie Burakiewicz oraz
Sylwii Rogowskiej -Kusz, oraz oczywiście autorowi Robertowi
Jarockiemu. Język opowieści dość żywy, obrazowy, najlepiej ten
tekst „smakował mi” podczas trzech podróży w ciągu jednego
miesiąca (czyżbym nieświadomie została właścicielką książki
podróżniczki?!). Iście reporterski; no właśnie, reporterski
oddam na moment głos autorowi i bratu w jednej osobie, Robertowi
Jarockiemu:
„(...)
Zamysł opowieści reportażowej o Jerzym Jarockim wiąże się z
próbą zrozumienia jego skomplikowanego życia, które zamknęło
się klamrą 10 października 2012 roku. Jednak to ryzykowne, gdy
brat pisze o swoim starszym bracie, nawet przy założeniu, że ten
młodszy zawodowo zajmuje się reportażem biograficznym, więc zna
reguły obowiązujące w tym pisarstwie. Nie chodzi tu o konieczny
dystans, ale o oddzielenie własnej psychiki od duchowego życia
bohatera opowieści. A to nie jest łatwe. (…)”*
Niestety,
zamysł autora pozostał tylko w dużej mierze tylko zamysłem...
Sięgałam po tą książkę, chcąc poszerzyć swoją wiedzę o
teatrze Jerzego Jarockiego, drodze reżyserskiej, pomysłach na
spektakle, lekturach go tworzących i kształtujących... Nic z tego!
Język tej literackiej podróży traci, gdy jego istotą stają się
zbyt szczegółowe opisy wszelakie (czytelnik ma na to wyobraźnię,
by taż pracowała w czasie lektury, tworząc obrazy na podstawie
tekstu trzymanego przed oczyma!), zalew anegdot, osobistych
ploteczek... Ujmę to tak, parafrazując słynny tekst Stanisława
Tyma: „Fakty,
misiu, fakty!”! Brak
indeksu osobowego, który wiele by ułatwił osobom nie znającym
wcześniej twórczości i dorobku Jerzego Jarockiego, postaci
naprawdę znaczącej dla powojennego teatru polskiego. Wedle Pań
Redaktorek kalendarium – choćby to teatralne – zawadzało by czy
przeszkadzało? Nie sądzę; prawie na pewno podniosło by wagę tej
publikacji. To, że Robert Jarocki jako autor nie dopełnił tego,
nie oznacza, że szacowna warszawska MUZA nie mogła i nie była w
stanie dopracować części bibliograficzno – chronologicznej tego
tomu.
Nie
mam na myśli plotkarskiej publikacji tyczącej celebryty;
świadomość
tego faktu zdaje się poszła w niepamięć przy sygnowaniu medialnym
„Kogo
szukał, czego chciał” przez
siedem polskich najpoważniejszych serwisów teatralnych!
Mieć
taką cudną biograficzną szansę i tak koncertowo ją zmarnować,
uch..!
*Robert
Jarocki „Kogo szukał, czego chciał. Rzecz o Jerzym Jarockim.
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A. Warszawa 2015, s.7