Taką mamy Kulturę, jakież są Elity ją tworzące...
Coraz
częściej i głośniej mówi się o upadku i komercjalizacji Kultury
jako Dobra Społecznego. Może by się przyjrzeć ludziom, którzy ją
tworzą. Jeszcze Elity czy li tylko Celebryci Teatralni...?
Postanowiłam
się przyjrzeć tym, którzy wyznaczają trendy we współczesnym
polskim teatrze. Pomysł „chodził za mną” już jakiś czas,
dojrzewał, nędził gdzieś wewnątrz myśli. Kłopot był nie w
treści, lecz bardziej w formie. Tomasz Mościcki w swoim świetnym
tekście "Tartuffe:
jak zepsuć arcydzieło"
opracował coś, co pozwolę sobie tytułem wstępu zacytować.
Dlaczegoż? Bowiem zaiste szczere i święcie prawdziwe to słowa,
choć liczące sobie coś koło 9 lat...
„(...)1.
Wyrwij wielki tekst z jego pierwotnego otoczenia. Zmień na gorsze.
Szlachecki dworek niech będzie blokowiskiem, królewski dwór
gangsterlandem(...).
2.
Daj znać, co myślisz o najnowszej historii. Podmień konfederatów
barskich na akowców mordujących Żydów i obdzierających
trupy,(...). O poziomie artystycznym nie mówimy, bo ideologia
ważniejsza jest przecież od scenicznej wartości.
3.
Jeśli wystawiasz dobrze napisany tekst, a uważasz, że autor jest
głupszy od ciebie, albo nie dorósł do naszych czasów - rżnij
Walenty, Bóg się rodzi. Wyrzynaj całe sceny, likwiduj
postaci(...). Albo inaczej - dopisz coś od siebie(...). Niszcz bez
pardonu strukturę oryginału(...). Nic to, że na scenie masz bzdet.
ZAiKS sypnie tantiemą za adaptację.
4.
Masz sztukę napisaną wierszem? Won z wierszem, tylko prawda się
liczy! I cóż z tego, że w "Tartuffie" wiersz jest
aktorską partyturą, że ta niby-proza niweczy logikę dialogu, że
odbiera emocjonalne napięcie takiemu Słowackiemu(...).
5.
Bądź nowoczesny - ubierz Moliera po naszemu, precz z żabotami,
koronkami. Widz rozumie tylko to, co teraz. Dodaj didżejską oprawę
muzyczną w miejscach, w których niepotrzebna jest muzyka. Jeśli
(…) zabierzesz z domu kilka płyt, które akurat wpadły ci w ręce
- to też OK. Byle coś brzęczało w tle.(...)” *
Szanowni
Nieznani Czytelnicy, tym razem przeczytacie coś w rodzaju listu
otwartego. Wiem, wiem - kobiety zawsze pierwsze; będę przekorna i
zacznę od mojego Naczelnego Ulubieńca: osławionego Jana „Irokeza
Wiedzącego Lepiej”
Klaty. Przyznam szczerze: uwielbiam od pierwszego obejrzenia „Trzy
stygmaty Palmera Eldritcha”*
(nigdy specjalnym maniakiem opowiadań Philipa K. Dicka nie byłam!),
poruszył mnie „Kazimierz
i Karolina”*
(zwłaszcza odniesienie tekstu von Horwatha do rzeczywistych realiów
„tu i teraz Polski 2010”), naprawdę zachwycił „Titus
Andronicus”*.
Za cóż więc Jaś Rewolucjonista tu się dostał? Wciąż ten sam
schemat, coraz większe efekciarstwo, epatowanie multimediami,
kostium Buntownika i Anarchisty sztuczny i fałszywy, maniera, granie
skrótami myślowymi rozumianymi tylko i wyłącznie na linii
„reżyser- aktorzy – krytycy”. Gdzie w tym wszystkim jest
Widz?! Wszak on płaci, kupuje bilety, jest najważniejszy na
widowni. W pogoni za grantami, podlizywaniu się Władzy i Krytykom,
pompowaniu własnego Ego coraz słodszymi recenzjami, nie zapomniałeś
wodzu „Irokezie
Wiedzący Lepiej”
o drobniutkim, niewinnym szczególe?
Reżyser
jako taki „robi Teatr” dla Widzów, w żadnym wypadku nie Sztukę
dla Sztuki!
Choć
trzeba Janowi przyznać, że zdaje się ma ucznia i następcę; imię
jego Radosław Rychcik. Zastanawiałam się, jak spytać o to, co
mnie tak dręczyło, wyręczył mnie sam zainteresowany, tłumacząc
w rozmowie z Mike Urbaniakiem powód reżyserowania słynnych
„Dziadów”
w Teatrze Nowym w Poznaniu*:
„(...)MU:
Czy wyście powariowali? Wszyscy robią teraz "Dziady"!
RR:
- Szaleństwo nie ma tu nic do rzeczy, chodzi o kasę. Ministerstwo
Kultury ogłosiło konkurs "Klasyka żywa" i się zaczęło.
Robi się to, na co są pieniądze. Chciałem robić w Teatrze Nowym
w Poznaniu "Taksówkarza", ale skoro jest zapotrzebowanie
na polską klasykę, to trzeba było walnąć z grubej rury - stąd
"Dziady”.(...)”*
Wytłumaczy
mi ktoś wreszcie słynne odniesienie Afroamerykanów do
mickiewiczowskiej rzeczywistości Dziadów Zadusznych,
umiejscowionych w XIX-wiecznej rzeczywistości między-powstańczej?!
Zbyt wiele nie wymagam, zdaje się dużo nie żądam?! Swego czasu,
podczas rozmowy Barbary Marcinik z Twórcą w czasie „terenowej
Trójki pod Księżycem” próbowałam sama zgłębić problem.
Półtorej godziny nocnego dokładnego słuchania wywiadu niech
spuentuje Wieszcz: „Daremne żale,
próżny trud, bezsilne złorzeczenia...”
,Tyle mi przyszło z głodu Wiedzy; bądź tu dociekliwą i
dokładną... O związki Irlandii z „Weselem” Stanisława
Wyspiańskiego aż się boję pytać: mogę zostać porażona
egzaltacją afirmacji, podobaniem się sobie w aspiracji do egzegezy
dzieła, ekshaustacją...
Dość!!!
Niektórzy Reżyserzy tak bardzo unaszają się nad Ziemią, że
zapomnieli z kretesem mowy ojczystej. W przeciwieństwie do Ludzi na
Widowni: oni najlepiej rozumieją sens i zachwycają się słowem po
polsku, wyrażam się jasno i wyraźnie?!
Kobiet
w tym towarzystwie nie zabraknie – choć ich ilość została
zredukowana do dwóch moich Ulubienic. Otóż o jednej z nich,
unurzanej po swoje blond loczęta i wystudiowany sztuczny uśmiech
Lolitki w mierzwie, brudach i wszelkich szmatławstwach Życia,
pisać nie zamierzam i kropka. Niech się Dziewczątko bawi zwykłym
bawidełkiem: szokiem, skandalem, pozą wyzwolonej non-konwenansowej
Twórczyni – szacunku mojego nie zyska, poważania tym bardziej!
Z
Mają Kleczewską sprawa jest krótka, banalnie jasna i oczywista.
Jest jeszcze jakikolwiek rodzaj profanacji tyczącej się wiary,
narodowości, wyznania, którego nie dało się ze-szlajać na
scenie? Istnieje jakikolwiek rodzaj dewiacji, dysfunkcji
psychologiczno- psychiatrycznej, którym Boskiej Kontestatorce Mai
nie udało się jeszcze z-epatować widzów?! W kwestii zalewu wręcz
(zwykle zbędnej i nieprzewidzianej w tekście oryginalnym!)
pornograficznej golizny w spektaklach było chyba już wszystko;
czyżbym coś przeoczyła, Buntowniczko Majeczko?!
Czy
dokładnie tego – wedle wielkiej Twórczyni – oczekują ci,
którzy płacą za bilety, i dokładnie po to wybrali się do
Teatru?!
Śmiem
wątpić i niestety mam rację, wielką jak wszystkie Oceany tej
planety!
Zdaję
sobie sprawę, że brak tu paru osób, którzy „swoje też za
uszami mają”; choć z drugiej strony, jak by tak zacząć
wyliczać... Wszyscy tu pomienieni i ci pominięci cierpią na parę
chorób, na które raczej leków brak. Zadufanie, Ego rozdęte do
granic Układu Gwiezdnego, nonszalancja, brak elementarnego szacunku
dla Widza jako odbiorcy Sztuki, zbytni wpływ dramaturgów na tekst
bazowy (przecież Dostojewski jest tak anarchiczny, że jak go już
robimy, to zostawmy 20 procent, rzuci się jakąś nagą parkę
miotającą się po scenie i wyjącą, ktoś coś powrzeszczy,
bluźnie, wrzuci się cytat z Becketta i OBOWIĄZKOWO Jelinek – się
sprzeda na pniu!!!), zapychanie multimediami elementarnych braków
wiedzy reżyserskiej, „eksperymentowanie na żywym organizmie”
czyli widzach. Podoba Wam się ta wizja? Mnie ani trochę – ale
właśnie tak wygląda polska rzeczywistość teatralna; ale ta
oglądana od strony widza, nie zza cukierkowych szkieł krytyka...!
*http://www.e-teatr.pl/pl/realizacje/45734,szczegoly.html
*http://www.e-teatr.pl/pl/realizacje/48314,szczegoly.html