Mały Maleńtas w dużym teatrze, czyli zasad i manier teatralnych akapit piąty.
Dziecko
też Widz; nawet trudniejszy, bardziej bystry i wymagający...!
Zasadniczo
w kwestii „pierwszy kontakt maleńtasa z ideą teatru” są dwie
szkoły: „falenicka” i „otwocka”. Ta pierwsza,
której wyrazem są „Spektakle dla Naj Najów” i
cała masa innych działań stricte- i parateatralnych. Zasię ta
druga jakoś wybitnie posłuchu i szacunku (nie tylko zresztą
mojego) nie znajduje, choć ku absurdalnemu zdziwieniu ma
niemałą grupę zwolenników. Po kolei, na obydwie frakcje przyjdzie pora, skoro już tak mnie korci Wam o tym opowiedzieć...
Dzieci stają się adresatami i odbiorcami kultury już w coraz
wcześniejszym wieku. Cieszy mnie to; w mniejszym stopniu to moda czy
lans, bardziej dbanie o rozwój estetyczny Następców i Potomkiń
zawczasu, swoiste „dmuchanie na zimne”. „Czym skorupka za
młodu nasiąknie, tym w dojrzałości trąci” - jak dumnie
głosi na swych stronach moje „Trzy centurie przysłów polskich”*
i jest w tym dużo prawdy. Jeśli od dzieciństwa przyzwyczaimy
maleńtasy (najpierw te „wózkowe”!) do zjawiska teatru, damy im
posmakować tej magii, nauczymy z wiekiem zasad i manier – wyrośnie
nie tylko przyszły teatroman(ka), ale i młody człowiek z pięknym
wnętrzem, empatyczny, doceniający wagę uczuć, wrażeń
i emocji...
Przede wszystkim jest to dbanie o ich największy i najcenniejszy
Kapitał, z którym do nas Przychodzą*:
Wyobraźnię, Imaginację,
Fantazję (nazywajcie,
określajcie jak chcecie – na jedno wychodzi!).
Teatr od samego zarania, prócz
wartości estetyczno- artystycznych, miał wartość edukacyjną;
często ważniejszą i dużo bardziej istotną!
Co
z tego, że opatulimy Pociechę w kreacje Najlepszych Projektantów,
wozimy w celebryckim wózku za 10000 PLN, kupujemy najwymyślniejsze
elektroniczne zabawki edukacyjne, posyłamy na wszelkie możliwe
zajęcia poza przedszkolne i kółka zainteresowań – co tym
osiągniemy...?! Nic, jeśli w nas samych nie będzie tego
zaszczepionego nam ziarna Piękna, Estetyzmu, Wrażliwości, Esencji
Piękna i Radości!
Miast
tych wszystkich powyższych zabiegów
mniej zamożni rodzice czytają swemu dziecku, pożyczają książki
z biblioteki (często główny punkt dnia i wielka frajda),
prowadzają na tak liczne ostatnio „czytania per-formatywne”
(cudnie, że w większości instytucji kultury wstęp na takowe jest bezpłatny!) czy festiwale i koncerty organowe lub kameralne
(większość z nich jest letnio -ogólnodostępna: ratuje uboższe
budżety, zapewniając kontakt z kulturą wysoką!), prowadzają do muzeów i galerii,
biorą udział w coraz
liczniejszych festiwalach teatralnych oraz spektaklach plenerowych,
zapisują na warsztaty lub kółka
teatralne...
Po prostu aktywnie dbają o
rozwój dusz i serc swoich Pociech. Jakby ktoś przypadkiem nie
wiedział, to się nazywa inwestycja długoterminowa: upiększ
wnętrze i umysł Swojego Dziecka, zostaniesz kiedyś dziadkiem
empatycznych, antycypacyjnych, wrażliwych Wnuków...!
Jest to proces długotrwały, wymagający zaangażowania, pasji i
wrażliwości rodziców, otwartych oczu, serc i umysłów dziecięcych
– przede wszystkich obustronnych chęci i zapału.
Chociaż
w wypadku teatru istnieje pewna pułapka, i to zdradliwa; zwie się
właściwy dobór repertuaru i jego dostosowanie do wieku, intelektu
oraz wrażliwości dziecka. Sama byłam świadkiem, jak to młoda
szalenie Lans-Mama przyprowadziła swoją ośmioletnią córkę na
„Macbeth’a” w reżyserii Luca Percevala na tegorocznym
Festiwalu Szekspirowskim; wybaczcie, nie skomentuję tego!*
Mam tylko nadzieję, że nie
była to inicjacja teatralna tego dziecka...?
Jakoś
tak mam,że nim na jakikolwiek spektakl za brałam którekolwiek ze
swoich przyszywanych Kloniąt, musiałam szczegółowo wiedzieć na
co, o czym, czy nie ma agresji, co to z sobą niesie dla ich młodych
psychik, serc, umysłów... Może jestem nadwrażliwa, być może się
czepiam... Jako przyszywana matka chrzestna ponoszę większą
odpowiedzialność za powierzone mi na czas wyjścia do teatru
dzieci; bowiem wtedy to w dużej mierze ode mnie i mojego wyboru
zależy, co im przekaże, co zobaczą, jak to odbiorą, jakie będą
konsekwencję mojego wyboru i ich percepcji....? Rodzice i dziadkowie
Kloniąt na szczęście to rozumieją, moi znajomi aktorzy również,
ale....
Tu dochodzimy do tej drugiej szkoły -
„otwockiej”... Dzieciom książki dajemy do czytania dopiero w
szkole, bo wcześniej to one za małe są, nic nie zrozumieją. Poza
tym jak dziecko od małego nad książkami ślęczy, to wzrok mu się
psuje i słabnie kręgosłup – lepiej od razu rower i rolki kupić,
niech sobie pojeździ, poszaleje! Mało czyta – no jak to, lektury
przecież na czas wszystkie ma zaliczone (że z bryków internetowych
albo streszczeń przeczytane, tego to rodzicowi się już nie chce
sprawdzić...! Nie
zdąży przeczytać, zawsze jest możliwość obejrzenia ekranizacji
-mniejsza o jakość i wiarygodność tejże!- ściągniętej często
niezbyt legalnie z netu!)! Do teatru, filharmonii i tych innych to z
klasą pójdzie: pani najlepiej wybierze, z lekcji zwolnione dziecko
legalnie będzie, a i kultury
trochę liźnie... Kontynuować?! Gwarantuję, tego rodzaju podejście
do kulturalnej edukacji dzieci nie jest jednostkowym przypadkiem!
Dawno temu Paweł Kukiz w polskiej wersji „Don’t let me down”
ELO śpiewał: „(...)Chopina
czytam, Sienkiewicza gram – nie ja nie cham!(...)”
Oj, proroczo śpiewał, proroczo! Potem narzekamy, że rośnie nam
nowe pokolenie nieczułych abnegatów kulturowych, obstawionych
elektronicznymi gadżetami i otaczających się brzydotą i chłamem;
jakim prawem ma być inaczej, skoro tak liczna jeszcze jest „frakcja
otwocka”?!
*Julian
Krzyżanowski „Mądrej głowie dość dwie słowie. Trzy centurie
przysłów polskich.” PIW Warszawa 1958
*Najcudniej to, co chciałam wyrazić określa nowe tłumaczenie „Dance me to the end of Love”Leonarda Cohena „(...) Tańcz mnie do tych dzieci, które tak nas bardzo Chcą Mieć...(...)” - odsyłam do płyty „Łanuszka/ Cohen”
*Najcudniej to, co chciałam wyrazić określa nowe tłumaczenie „Dance me to the end of Love”Leonarda Cohena „(...) Tańcz mnie do tych dzieci, które tak nas bardzo Chcą Mieć...(...)” - odsyłam do płyty „Łanuszka/ Cohen”
*Zasłyszane rząd za mną i zapamiętane, mówione półgłosem w czasie początku spektaklu do smartphone „No ale Anastazja i tak ma to jako lekturę, to sobie zobaczy... No ale w programie nie pisali,że tu gołe baby będą...! No nic tylko ich zaskarżyć...!” Przypominam – w czasie spektaklu, do telefonu...! Nie łaska w ramach odpowiedzialności rodzicielskiej przed wyjściem przeczytać we wszechobecnym necie, na co prowadzamy jako odpowiedzialni rodzice naszą pociechę?! Zasadniczo tak, ale to wymaga trudu, zachodu, starań – to zasię nie są ostatnio wysoko notowane zalety...